Jeśli mnie już trochę znacie to wiecie, że ja nie lubię długo robić jednej rzeczy. Takim już jestem typem, że cały czas bym coś zmieniała. Cały czas zaczynała coś nowego. Czegoś próbowała. Różne już miałam w życiu hobby, które zawsze na początku wydawały mi się pasją na całe życie. Kiedyś wspinałam się na ściance, innym razem grałam w tenisa, jeszcze innym modelowałam pączki w 3D. Za każdym razem myślałam sobie, że to jest to magiczne TO, a mimo wszystko zawsze kończyło się tak samo szybko jak się zaczynało. Ale jest taka jedna rzecz, która towarzyszy mi od dawna. Co więcej, wcale nie zapowiada się, żeby ta miłość miała się skończyć. Śmiem przypuszczać, że to jest właśnie ta moja pasja na całe życie. A co to takiego? Rysowanie oczywiście! I nie powiem, trochę rozkminiałam co w tym rysowaniu takiego jest, że nie chcę go porzucić (choć czasem zdarza się artblock).

1. Czas offline

Z roku na rok ten czynnik staje się dla mnie coraz ważniejszy. Sama nie wiem, kiedy to się stało, że całe dnie zaczęłam spędzać przed ekranem. Przenoszę się tylko sprzed komputera w telefon i przypuszczam, że nie tylko moje życie tak teraz wygląda. Tak naprawdę to już nie mamy wyboru, tak już po prostu jest. Najpierw praca, pół dnia przed komputerem, potem w domu cokolwiek, rachunki płacimy przez internet, zakupy też już często robimy w internecie. Potem jakiś netflix, a w międzyczasie Instagram. I wiecie co, ja myślę, że to super, że mamy teraz takie możliwości, ale to też ogromne wyzwanie, żeby z tego korzystać mądrze. Dać odpocząć oczom od ekranu. A czasem po po prostu już się nawet na te ekrany nie chce patrzeć. I to jest dla mnie w rysowaniu piękne i bardzo ważne. Odłączasz się od tych wszystkich bodźców, jesteś tylko ty i kartka papieru.

2. Uważność i wrażliwość na otoczenie

Gdybym miała powiedzieć, na co rysowanie wywarło u mnie największy wpływ to umiejętność patrzenia. Zaczęłam zauważać detale, kształty, przyglądać się temu co mnie otacza. Zauważać małe zmiany w przyrodzie, w ludziach. Zaczęłam obserwować i zachwycać się tym, co widzę. Patrzę na biały śnieg i dostrzegam, że on wcale nie jest biały, tylko niebieski albo różowy, bo takie światło akurat na nie pada. Konfrontuję to co wiem z tym co rzeczywiście widzę. Świadomie szukam w otoczeniu ciekawych połączeń, pięknych kolorów i wyrazistych faktur. Patrzę i zachwycam się. I to jest piękne!

rysunek krążki drewna

3. Poczucie sprawczości

To jest to uczucie, kiedy siadasz nad pustą kartką papieru, a po jakimś czasie ona już nie jest pusta. To to uczucie, że jesteś w stanie stworzyć coś własnymi rękoma, bez niczyjej pomocy. Niby nic, a daje poczucie, że możesz czegoś dokonać.

4. Rysowanie jako moja forma medytacji

Przyznam szczerze, ja w medytację niezbyt umiem, choć próbowałam. Rozpraszam się wtedy i nudzę. Ale z rysowaniem jest inaczej. Kiedyś rysowałam jako dodatek do słuchania podcastu czy nawet oglądania serialu. Ale ostatnio coraz łatwiej wpadam w przebodźcowanie, Rysowanie stało się dla mnie forma relaksu, Włączam Forest w telefonie, zaparzam herbatę albo kawę, czasem puszczam jakąś ambientową muzykę i rysuję. Skupiam się na tworzeniu, a myśli po prostu płyną przez moją głowę. Uspokajam się, odpoczywam, jestem tu i teraz. Oczywiście to nie jest tak, że już w ogóle podcastów do rysowania nie słucham. Pewnie, że tak, wszystko w zależności od potrzeb. Ale znalazłam swój sposób na uspokojenie głowy i coraz częściej z niego korzystam.

5. Rozwój kreatywności

Ten punkt dla mnie łączy się bardzo z punktem 2 o uważności i wrażliwości na otoczenie. Pamiętam, że kiedyś, kiedy rysowałam głównie portrety, zdarzało mi się usłyszeć, że wcale artystką nie jestem, bo to przecież odtwórcze i kreatywności w tym nie ma w ogóle. Ale nie mogę się z tym do końca zgodzić (choć to gruby temat, raczej na oddzielny wpis). I ja w to wtedy uwierzyłam. Ale prawda jest taka, że gdzieś jednak nawet te portrety wpływały na moją kreatywność, choć same rysunki rzeczywiście były odtwórcze, bo rysowałam je ze zdjęć.

Ale tak naprawdę rysując dostrzegasz więcej. Umiesz sobie wyobrazić różne odcienie na tym samym obiekcie, umiesz w swojej głowie stworzyć kompozycje przedmiotów, które w ogóle nie muszą mieć ze sobą nic wspólnego (i umiesz przełożyć to na papier). Oczywiście, że umiesz, bo obserwujesz otaczający Cię świat. Tworzysz połączenia na podstawie tego co wiesz i widzisz. I to jest właśnie kreatywność. I proszę Cię, nigdy nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.

rysowanie tuszem

6. Poczucie sensu

To może brzmieć bardzo górnolotnie i trochę filozoficznie, ale coś w tym jest. Kiedy zaczęłam swoją pierwszą etatową pracę zaraz po studiach poczułam… że nie chcę takiego życia i długo tak nie wytrzymam. Takie życie w rytmie: wstań, idź do pracy, pracuj, wróć z pracy, idź spać – to mnie przerażało. I wtedy właśnie po dłuższym czasie wróciłam do rysowania. Tak na serio. Do tego stopnia, że wstawałam o tej 5 rano, żeby jeszcze przed pracą mieć chwilę na rysowanie. Chciałam mieć coś, co robię tylko dla siebie, jakąś odskocznię od tej codziennej rutyny. Przyznałam przed sobą, że to moja pasja i chcę to robić. Taka rzecz, dla której chce mi się wstawać.

7. Pewność siebie

Z pewnością siebie miałam problem przez większość życia i skłamałabym, gdybym powiedziała, że to wszystko już za mną. Ale mam wrażenie, że rysowanie bardzo mi pomogło tę pewność siebie podnieść przez ostatnie kilka lat. Kiedy jechałam na Erasmusa 6 lat temu, bałam się poznawania nowych osób i dosłownie modliłam się, żeby nikt nie zadał mi pytania „Co robisz w wolnym czasie?”. Bo czułam się jak kupa, która nie ma zainteresowań, nie robi nic ciekawego i jej życie to jedna wielka nuda. Oczywiście wtedy też rysowałam! Ba! Właśnie na Erasmusie założyłam swoje artystyczne konto na Instagramie. Tyle, że jako theeaglesshadow i tak, żeby absolutnie nikt ze znajomych nie wiedział, że takie konto prowadzę.

I kiedy 3 lata później wróciłam do rysowania coś we mnie odżyło. I zaczęłam stopniowo budować pewność siebie właśnie na ten pasji. Wróciłam do publikowania na Instagramie, zaczęłam mówić, że rysuję. Zaczęłam pokazywać się tam pokazywać, odważyłam się nazywać siebie artystką. Na Instagramie używam już swojego nazwiska i chcę na tym budować markę osobistą. Zaczęłam wierzyć, że to co robię jest fajne i wartościowe. A już na pewno nie boję się, że ktoś mnie zapyta „Hej, co robisz w wolnym czasie?”. I nawet będę miała dużo do powiedzenia 🙂

8. Odkrywanie kolejnych kreatywnych zajęć

Powrót do rysowania był dla mnie bodźcem, dzięki któremu zrozumiałam, że twórczość to coś czego bardzo w życiu potrzebuję. Zaczęło się od rysowania kredkami i ołówkiem, potem przerzuciłam się na tusze, którymi tworzę cały czas. Co jakiś czas kusi mnie próbowanie nowych technik – akwareli czy gwaszy. To rysowanie zapoczątkowało mi pomysł na robienie tatuaży, co ćwiczę sobie od czasu do czasu na sztucznych skórach. To dzięki rysowaniu mój Kamil kupił mi pod choinkę tablet graficzny, żebym mogła spróbować digital paintingu. Wtedy też wpadłam na pomysł, żeby pójść do studium artystycznego i uczyć się projektowania graficznego, z którym teraz wiążę dużą część mojej przyszłości. To przez przeglądanie artystycznych Instagramów, zachwyciłam się brush letteringiem i prowadzeniem bujo. Spróbowałam warsztatów Flourish Kasi Ekes z robienia naturalnych tuszów, które były świetną przygodą.

A to wszystko dlatego, że dzięki rysowaniu zrozumiałam jak bardzo istotna jest twórczość w moim życiu. Tak bardzo, że cały czas mam ochotę na więcej. Na pewno na samej górze listy kreatywnych rzeczy do spróbowania jest zrobienie papieru czerpanego, zabawy z gliną i pachnące świece DIY. Aż się ekscytuję na samą myśl!

kreatywne hobby tusze z kwiatów

9. Wyrażanie siebie przez rysowanie

Zawsze wiedziałam, że sztuka to sposób na wyrażanie siebie i swoich emocji, ale nigdy w ten sposób nie myślałam o sobie i swoich pracach. Ale z perspektywy czasu, patrząc wstecz na swoje wcześniejsze rysunki wyraźnie widzę kim byłam i co mną kierowało, choć wtedy tego nie widziałam. Na początku kolorowe mangowe dziewczynki, które były dla mnie symbolem indywidualności, zabawy, trochę też odwagi, kiedy poszukiwałam swojej tożsamości. Później przerzuciłam się na realizm, dążyłam do hiperrealizmu, bo chciałam udowodnić i sobie i innym swoje umiejętności. Po tych pracach od razu widać co mnie interesowało i wywołują we mnie dużo nostalgicznych wspomnień. Później przyszedł czas na tusze, którymi dążyłam do bardziej tatuażowego stylu, który kojarzył mi się z odwagą i pewnością siebie.

A jak jest teraz? W swoich aktualnych pracach widzę dążenie do minimalizmu, dodaję odrobinę złota, które dają poczucie spokoju, dojrzałości i elegancji, akurat w momencie, kiedy powoli odcinam ciągnącą się za mną przeszłość i dzieciństwo i zaczynam się czuć jak dorosła kobieta, odpowiedzialna za swoje życie. Im bardziej świadomie podchodzę do tworzenia, tym wyraźniej dostrzegam swoją osobowość i emocje we własnych pracach, I to jest fascynujące!

10. Dobra zabawa

No i to chyba najfajniejszy, choć raczej oczywisty punkt. Rysowanie to dla mnie też po prostu dobry fun. Lubię tę wolność i tę ekscytację, że tak naprawdę nigdy nie wiadomo jaki na końcu będzie efekt. Taką dziecięcą wręcz radość i eksperymenty. Poczucie, że jak coś nie wyjdzie to po prostu wezmę kolejną kartkę i zacznę od początku. Ale niestety, kiedy się chce budować markę na swojej pasji bardzo łatwo wpaść w pułapkę perfekcjonizmu i poczuć na sobie presję. A stąd już krótka droga do artblocka. Dlatego trzeba pielęgnować w sobie to wewnętrzne dziecko, które cały czas cieszy się tą pasją i pozwalać sobie na błędy. Przecież to nie koniec świata i wszyscy je popełniamy 🙂

malowanie tuszem

A Ciebie co najbardziej kręci w rysowaniu? A może masz inną pasję, bez której nie możesz żyć?

Trzymajcie się cieplutko!

Buziaki, Marli

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.