Cześć! Tak się złożyło, że we wrześniu minął już rok odkąd prowadzę bullet journal. Jestem zachwycona tą metodą planowania i organizacji zadań i jestem pewna, że będę ją stosować jeszcze przez długi czas. Z ręką na sercu mogę przyznać, że odkąd planuję w bujo to realizuję więcej zaplanowanych zadań i czuję się bardziej zorganizowana. Czuję, że panuję nad sytuacją. Niemniej jednak cały czas podchodziłam do tej metody bardzo elastycznie. To nie tak, że bullet journal nagle stał się dla mnie jedyną słuszną metodą planowania. Cały czas starałam się dostosowywać ją do swoich potrzeb. Próbowałam, testowałam, zmieniałam. W tym wpisie chciałabym się z Wami podzielić swoimi przemyśleniami i wnioskami.

Co to jest bullet journal

Bullet journal jest metodą kreatywnego planowania i organizacji, a nie zeszytu w kropki jak się go potocznie nazywa (choć ja sama też mówię). Została opracowana w 2013 roku przez Rydera Carrolla i polega na organizowaniu zadań w planerze za pomocą specjalnych znaczników. Cały system macie dokładnie opisany na tej stronie. Jak widzicie jest trochę różnica między samą koncepcją a tym co zobaczymy po wpisaniu hasła “bullet journal” do wyszukiwarki Instagrama czy Pinteresta. Sama koncepcja jest bardzo elastyczna i tak naprawdę wszystko możemy dostosować do siebie tak, żeby używało nam się jej jak najlepiej.

bullet journal kalendarz miesięczny

Mój bullet journal – czego używam

Notes

Swoją przygodę z bullet journalem zaczęłam przypadkowo. W sierpniu w swoim sklepie Jacek Kłosiński zrobił promocję na książkę „Metoda Tęczówki”, która była w zestawie z jego autorskim notesem N/T/S. Kompletnie nie zwróciłam uwagi, że to będzie czysty notes. Ale bardzo dobrze się stało – wreszcie nie miałam wymówki, żeby nie spróbować bujo. Ten zeszyt wystarczył mi do końca czerwca, a więc prawie przez rok korzystałam z niego niemal codziennie. I absolutnie go uwielbiam. Jestem estetką, więc bardzo dużą wagę przywiązuję do wyglądu przedmiotów, szczególnie tych, z których korzystam tak często. Minimalistyczny dizajn jest tu dużą zaletą. Szara prosta okładka z błyszczącym logo notesu. Niestety okładka nie ma żadnej powłoki, więc trochę się brudzi i to jedyny zarzut jaki mam wobec tego notesu. Ale jedna rzecz, za którą najbardziej uwielbiam ten zeszyt to jego niestandardowy rozmiar. Jest trochę szerszy niż zwykły zeszyt A5 i moje rozkładówki idealnie się w nim mieściły. 

W lipcu przerzuciłam się na notes od Devangari, który kiedyś upolowałam w przecenie. To już jest standardowy rozmiar A5. I rzeczywiście na początku było trochę ciasno, ale z czasem się przyzwyczaiłam. Zeszyt ma idealnie biały i gładki papier, a dodatkowo na tylnej okładce jest koperta, w której można zbierać luźne karteczki. No i ta piękna okładka 🙂 Sporo mi go jeszcze zostało, ale czuję, że jednak następnym razem wybiorę większy rozmiar i koniecznie musi być to zeszyt rozkładany na płasko.

zeszyty, których używam do prowadzenia bullet journal

Pisadła

Kolejna rzecz to pisadła. Na początku użyłam tego co miałam pod ręką. Zużywałam stare flamastry, cienkopisy i zakreślacze. Rysowałam starymi kredkami. Jedyny warunek był taki, żeby nie przebijały przez kartki. Nie chciałam inwestować, ale… wiecie jak jest. Wybór jest ogromny i wszystko by się chciało. Stopniowo dokupowałam przybory, które dziewczyny prowadzące bujo polecały w Internecie, aż znalazłam ulubione. Najlepiej jest testować, próbować różnych przyborów i wybrać te, z których korzysta się najlepiej. Ja nie lubię do bujo używać długopisów, więc stawiam na pióro kulkowe. Koniecznie czarne. Poza tym używam dosłownie kilku kolorów brushpenów Tombow i zestawu 4 pastelowych zakreślaczy BiC (z Biedry :)). Na początku rysowałam tabelki od linijki, ale szybko od tego odeszłam, bo szkoda mi na to czasu. Teraz wszystko robię odręcznie. Jeśli będzie krzywo – to trudno 🙂 

pisadła do bullet journal brushpeny tombow i zakreślacze bic

Inspiracje

Kiedy zaczyna się prowadzić bullet journal to można pogubić się w morzu inspiracji. Są profile na Instagramie poświęcone tylko i wyłącznie rozkładówkom w bullet journalu. Widzi się piękne równiutkie tabelki, piękne ozdoby, motywy przewodnie na każdy miesiąc. Bullet journal to nie musi być tylko planowanie, to może być też piękne kreatywne hobby. Najważniejsze, żeby wiedzieć i ustalić na początku czego my od tej metody oczekujemy. 

Inspiracji jest ogrom. Na początku szukałam na Instagramie i Pinterteście, zapisywałam to co wpadło mi w oko. Nieocenionym źródłem inspiracji była też dla mnie Kasia z Worqshop.pl (od której bloga zaczęła się moja faza na bujo) i ekipa PSC. Na ostatnie święta dostałam też książkę “Bullet Journal bez tajemnic”, którą poleciłabym każdemu, kto chce rozpocząć swoją przygodę z kreatywnym planowaniem, takim szytym na naszą miarę. Odczarowuje dużo mitów, pokazuje jak stworzyć bujo, który będzie służył nam i naszym planom, a nie będzie tylko ładnie wypełnionym notesem. I daje baaaaaardzo dużo pomysłów na ciekawe rozkładówki.

inspiracje bullet journal bez tajemnic

Co się NIE sprawdziło

Bardzo artystyczny bujo

Na początku zacznę od fakapów i powiem Wam, co się u mnie kompletnie nie sprawdziło. Sama na początku zaczęłam tworzyć bujo w bardzo artystyczny sposób. Byłam zachwycona tymi wszystkimi pięknymi kolorowymi notesami i sama też tak chciałam. Zresztą to była też dla mnie świetna okazja, żeby twórczo spędzić czas. Chciałam przetestować tę metodę, zobaczyć czy mi się spodoba. Szukałam motywacji, żeby prowadzić planer i żeby chciało mi się z niego korzystać. I tak sobie tworzyłam swój artystyczny bullet journal, dopóki nie nadszedł 2021, zaczęło się w życiu dziać dużo (o czym pisałam w tym wpisie) i nie miałam już czasu na takie szczegółowe ozdabianie planera. 

Wtedy mój bujo stał się już tylko narzędziem do organizacji życia. I nawet teraz kiedy czasu zrobiło się trochę więcej raczej nie wrócę już do prowadzenia bujo w taki artystyczny sposób, bo wolałabym się skupić na tworzeniu większych, pełnych prac. 

rysunek dawida w bullet joournal

Rozkładówki miesięczne

To co u mnie kompletnie nie zdało egzaminu to miesięczne rozkładówki – takie, w których na dwóch stronach planujemy cały miesiąc, a dopiero na kolejnych plany tygodniowe. Wyznaczamy cele, śledzimy nawyki, robimy podsumowania itd. Bardzo szybko się okazało, że wcale z nich nie korzystam. Zawsze skupiałam się na bieżącym tygodniu i do tych miesięcznych nie zaglądałam. W końcu zapominałam o celach, a habit trackery pozostawały niewypełnione. O wiele lepiej sprawdza mi się umieszczenie tych rzeczy w formie dutch door, tak, żebym miała je na widoku za każdym razem kiedy otwieram planer. Ale o tym później 🙂

Nieużyteczne dla mnie tabelki, np. jadłospisy, trackery snu, trackery samopoczucia

Na samym początku prowadzenia bujo chciałam mieć w nim WSZYSTKO. Wszystkie tabelki, które znalazłam gdzieś w inspiracjach. Trackery snu, trackery samopoczucia, miejsce na notatki, jadłospisy. Po kilku tygodniach okazało się, że zapominam ich uzupełniać. Poza tym te dane, które zbierałam w trackerach były dla mnie kompletnie nieużyteczne, więc po co było je śledzić. Niektóre rzeczy wolę mieć w formie elektronicznej. Nie muszę wpisywać ilości kroków zrobionych w ciągu dnia, skoro mam takie dane cały czas pod ręką w aplikacji. Tak samo po czasie przestałam robić w bujo jadłospisy – łatwiej mi trzymać plany obiadowe w Trello, w którym mamy z Kamilem współdzieloną tablicę i tam zapisujemy przepisy i listy zakupów. Ale! Żeby wiedzieć, co jest dla nas nieprzydatne często trzeba najpierw to przetestować. Bullet journal jest tak elastyczny, że na każdy tydzień możesz planować inną metodą i tworzyć zupełnie inne rozkładówki i decydować przy czym chcesz zostać na dłużej.

nieużywane przeze mnie elementy w bullet journal - tracker samopoczucia i snu

Nadmiar kolorów 

Jak mnie już trochę tu obserwujecie to pewnie mogliście już zauważyć, że ja zbyt kolorową osobą nie jestem 😀 Ale przecież naoglądałam się pięknych kolorowych rozkładówek na Instagramie i też takie chciałam. Więc takie robiłam, a okazało się później, że bardzo źle mi się z takich korzysta. Bardzo mnie to rozprasza i sprawia, że wszystkie zapiski nie są dla mnie zbyt czytelne. A w końcu zależy mi na użyteczności planera. Dlatego też sprawdzajcie – może się okazać, że niektóre rzeczy, nawet takie, które bardzo Wam się podobają kompletnie nie są dla Was. 

Kolekcje

To jeszcze jeden bardzo popularny w społeczności BUJO element. Usiłowałam stworzyć kilka. Np. kolekcję grudniowych wspomnień dla zatrzymania magii świąt. Czyli kolejna rzecz, której zapominałam wypełniać. Rzeczywiście listy książek przeczytanych w ciągu roku i audiobooków cały czas prowadzę, bo lubię na koniec roku albo nawet po latach wrócić do takich zapisków i je sobie poprzypominać. Oczywiście nie mówię kategorycznego nie wszystkim kolekcjom, po prostu te, które zaczynałam do tej pory u mnie się nie sprawdziły. Kto wie, może podejdę do nich jeszcze raz? Albo znajdę jakieś inne, które będę chciała mieć w swoim bullet journalu?

Co działa najlepiej

Planowanie zadań metodą Alastaira

Od początku 2021 zaczęłam wypróbowywać metodę Alastaira do organizacji tygodniowych zdań. Wcześniej miałam problem, że zadania nie mieściły mi się tabelkach na konkretne dni tygodnia albo miałam problem z ich przesuwaniem. Po prostu coś mi tam nie grało. I metoda Alastaria sprawdziła mi się tu świetnie – rysuje się tabelkę z dniami tygodnia, a następnie robi listę wszystkich zadań. Przy każdym zadaniu wpisuje się kropkę w tabelce w dniu, w którym ma zostać wykonane. Nie ma ograniczonego miejsca, zadania można dopisywać właściwie w każdym momencie. Do tego z łatwością można je przesuwać na inne dni bez przepisywania. Oczywiście ma też swoje minusy, z którymi jeszcze się nie uporałam, ale na pewno znajdzie się jakiś sposób. Taka lista zadań jest dla mnie niezbyt czytelna na pierwszy rzut oka. Bardzo łatwo wtedy “przeładować” jakiś dzień. Może limity zadań na każdy dzień by się tu sprawdziły? 

Dutch door

Wspominałam Wam wyżej, że wszystko, czego nie miałam widocznego na stronie z bieżącą rozkładówką tygodniową, ginęło w otchłani zapomnienia? I jest na to fantastyczny sposób – dutch door, o którym swoją drogą dowiedziałam się z Worqshop.pl. Dutch door polega na tym, że wycinamy fragmenty stron, tak żeby było widać co jest tyle kartek pod spodem ile nam potrzeba. I dla mnie to jest doskonały pomysł, jak trzymać na wierzchu miesięczny habit tracker (wcześniej musiałam robić tygodniowe i ich przerysowywanie było dla mnie naprawdę męczące i bez sensu) oraz miesięczne cele. Mały problem jest taki, że kiedy wycina się boki to zaczyna się robić ciasno na rozkładówkach tygodniowych, dlatego świetnie się do takich zabaw nadaje notes N/T/S Jacka Kłosińskiego, o którym już wcześniej wspominałam. Ale jak się postaramy to i w A5 da radę się zmieścić.

planowanie metodą alastaira i dutch door

Minimalizm

Chociaż na samym początku prowadziłam swój bujo w bardzo artystyczny i kolorowy sposób to po czasie mogę stwierdzić, że nie sprawdziło się to u mnie najlepiej pod kątem realizacji zadań. Najłatwiej korzysta mi się z bullet journala, kiedy robię minimalistyczne rozkładówki. Mam kilka swoich ulubionych brushpenów, kilka zakreślaczy i czarne pióro kulkowe i z nich korzystam cały czas. Tabelek nie rysuję już prawie w ogóle, zastąpiłam je wyrazistymi nagłówkami. Nie używam linijki. Już się nie skupiam na ładnym pisaniu. 

Ten planer nie musi być piękny, ma mi pomóc w organizacji. Ma być estetyczny, ale nie musi być dziełem sztuki. Wiem, że dla niektórych ta wartość artystyczna będzie ważniejsza i to też jest OK! Ważne, żeby właśnie to wiedzieć i w ten sposób swój bujo prowadzić. 

Jak zrobić minimalistyczną rozkładówkę do bullet journal

Jakiś czas temu przygotowałam na Instagram karuzelę o tym, jak stworzyć minimalistyczną rozkładówkę, właśnie taką, z której ja najchętniej korzystam. Zapraszam na Instagram 🙂 

A Ty wypróbował*ś już bullet journal? A może masz zamiar, ale coś Cię powstrzymuje?
Daj znać w komentarzu
!

Buziaki, 

Marli

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *